artykuł o nas w „dużym formacie” gazety wyborczej

with Brak komentarzy
my w górach

Artykuł można przeczytać tu

W Dużym Formacie Gazety Wyborczej znajdziecie wywiad z nami, który przeprowadził Tomasz Kwaśniewski.

🇬🇷 Opowiadamy w nim m.in. o naszym domu na Krecie, o tym co robiliśmy przed przeprowadzką, jak to było z naszym marzeniem, co się takiego stało, że postanowiliśmy zmienić prawie wszystko, jak konkretnie to wyglądało, czego się baliśmy, jak się czuliśmy wtedy, co odkryliśmy przy okazji tej zmiany…

Serdecznie zapraszamy do lektury.

dziki tulipan

🥰 Jednocześnie dziękujemy Wam za przemiłą, wspierającą reakcję na ten wywiad.

🤔 Bardzo nas wzruszyły Wasze komentarze, zwłaszcza że pod artykułem w elektronicznej wersji DF wylała się fala hejtu od kanapowych ekspertów w temacie emigracji, jednorazowych specjalistów od Krety i Grecji, miłośników polskiej zieleni, z nagła przejętych zmianami klimatycznymi, omijającymi przecież Polskę szerokim łukiem, wyznawców polskiej służby zdrowia, jasnowidzów przewidujących nasz pewny powrót do wawki, współczujących że nie zobaczymy wnuków idących do przedszkola…

marek na oliwce

😊 Ale na tej fali hejtu znalazła się i perełka, tekst, który nas poruszył i zachwycił.

Nie wiemy kto ukrywa się pod nickiem: hpdellmacpc

W każdym razie cytujemy:

„Po pierwsze: Nie ma przymusu mieszkania pod tym samym adresem całe życie.

Mieszkam od 11 lat na małej wyspie pośród Morza Śródziemnego. Dużo mniejszej od Krety. Wybór padł bez wcześniejszych odwiedzin, na podstawie lektur i informacji zaczerpniętych z internetowych źródeł.

Po drugie: Kto tego nie doświadczył, krytykując obnaża swoją indolencję.

Życie w takich miejscach nie jest łatwe i jak ktoś tu zauważył, nie da się przenieść siatki przyjaciół, nie ma pewności, że trafi się na podobny poziom estetyczny i intelektualny lokalnych znajomych, nie ma też gwarancji dochodu, zapewniającego choćby namiastkę życia z lifestyle’owych powieści, czy wysoce podkoloryzowanych seriali.

Po trzecie: Wyspa – swoją ograniczonością (paradoksalnie) dodaje skrzydeł.

Nawet bez grona znajomych o zbliżonych zainteresowaniach, doświadczeniach, czy podobnym IQ z biegiem lat wykształca się przekonanie o wartości życia samego w sobie. Wyspiarskiego spleenu w zimie i organicznej radości z pełnego (czasem aż nadto) lata. Paradoksalnie, widoczna linia brzegowa wzmacnia kreatywność i chęć do działania na przekór dotychczas znanym przyzwyczajeniom, poza zasięgiem podświadomych hamulców, czy wdrukowanych nawyków. Wszystko jest możliwe – o ile szanujemy możliwości Wyspy.

Po czwarte: To nie jest świat dla wszystkich ludzi.

Emigracja z bogatego (w przeróżnych rejestrach) kraju na niewielką, ograniczoną w wielu płaszczyznach Wyspę to krok zerojedynkowy. Wszyscy „ekspaci z dorobkiem” powtarzają mantrę: „Albo się to miejsce kocha, albo nienawidzi”. Większość, która odważyła się skosztować, potwierdza prawdziwość tego drugiego uczucia. Nie ma tu, znajomych z Kontynentu udogodnień (choć nie jest to Sahara), lokalna kultura nie ułatwia asymilacji, a z uwagi na skalę rynku pracy trzeba się „wymyślić na nowo” (częstokroć nie raz i nie dwa).

Niemniej jednak, nie zamieniłbym dziś mojej Wyspy z powrotem na Warszawę, bo ilekroć do niej po wyjeździe zaglądałem, tym bardziej obco czułem się w niej, poruszając się znacząco wolniej i uważniej, niż anonimowa z pozoru masa ludzka pędząca zorganizowanymi miejskimi arteriami, podziemiami metra, czy windami, wjeżdżającymi na dwucyfrowe piętra. Ten spowolniony rytm Wyspy pozwala zauważyć w życiu wszystkie te szczegóły, które umywają w pośpiechu dnia, pozwalając docenić każdą kolejną godzinę życia, każdy podmuch chłodnej bryzy, czy pierwszy deszcz po gorących miesiącach lata. A kiedy przychodzi druga pora roku – Zima – docenić całe to ciepło, na które złorzeczyło się przez ubiegłe kilka miesięcy.

Zauważyć ten rytm – to dopiero dowód na bycie zaakceptowanym przez Wyspę.

I vice versa.”

No i foty załączamy. Z zielonej Krety…

Follow CreteYourLife:

Latest posts from

Leave a Reply