korpo syndrom

with Brak komentarzy

Co jakiś czas, na szczęście nie często, ktoś gdzieś nam to wypomina: „korpo syndrom”. Za każdym razem mocno mnie to zastanawia…

⚙️ Wszak to koleina, którą kroczyliśmy długie 25 lat. Co to właściwie jest? Czy można się tego pozbyć? Czy w ogóle warto się tego pozbywać w świecie kreteńskiego chaosu? Co w nas zostało z „korpo”?

📊 Czy „korpo” objawia się w tych momentach, gdy umysł i ciało łakną choć odrobiny rutyny?

📄 Czy to te chwile, gdy niesforną kreteńską naturę rzeczy usiłujemy wtłoczyć w ramy „produktu turystycznego”, który by go móc sprzedać, trzeba nieco „ustandaryzować”? Czy można ustandaryzować to, co standardowe nie jest?

📈 Czy jedzie od nas „korpo”, gdy usiłujemy opowiadać, najszczerzej i najprościej jak potrafimy, o tym co tutaj robimy, o tym co oferujemy i sprzedajemy, choćby to była książka, albo wycieczka albo obóz wędrowny.

🖥 Czy korporacyjnym syndromem można nazwać naszą obecność w socialmediach, o których, o ironio, w czasach naszej pracy w prawdziwych korporacjach w Polsce, nie mieliśmy żadnego pojęcia, w ogóle nie istnieliśmy na fejsie i nie wiedzieliśmy co to jest instastory i canva.

📘 Czy mamy „parcie na szkło” spełniając nierealne wręcz marzenie o napisaniu książki o Krecie, mieszkając na Krecie?

🤔 I wiecie co? Gdy patrzę teraz na mój syndrom „korpo” z perspektywy 5 lat tutaj, myślę sobie, że wszystko na naszej zawodowej „korpo” ścieżce do czegoś się przydało. Lata pisania instrukcji i regulaminów pomagają mi teraz jasno i logicznie formułować teksty, opisywać naszą ofertę, lata prowadzenia szkoleń oswoiły mnie z pracą z grupą i przemawianiem do wielu osób, Marek – wieloletni handlowiec, negocjator, menadżer zakupów i sprzedaży, trzyma w ryzach nasz finanse, szacuje koszty a jednocześnie jest mistrzem pierwszego planu, zawsze pełen humoru, energii i super pomysłów.

👫 Nie wiem, czy posunęlibyśmy się o krok do przodu bez tych umiejętności, zwłaszcza, że nie jesteśmy pośrednikiem, nie sprzedajemy czyjegoś produktu, nie oferujemy „balosów” po 50 euro, wszystko musimy sobie tu ogarnąć sami, we dwójkę, od wymyślenia wycieczki, przygotowania jej logistycznie, przerobienia jej tryliard razy, przez jej opisanie, reklamę, sprzedaż, organizację i prowadzenie. Dawno zaliczylibyśmy wtopę, gdyby nie odrobina korporacyjnego zmysłu organizacji i dyscypliny.

😊 Tak jak wielokrotnie pisaliśmy, nie przyjechaliśmy tu, by leżeć na plaży, nie jesteśmy rentierami ani emerytami, po prostu chcemy pracować z pasją, po naszemu i na własny rachunek.

🫤 Jest chyba tylko jedna niefajna „korpo” rzecz, która mi nie służy, a mianowicie właśnie to korporacyjne przyzwyczajenie do rutyny, powtarzalności dni i miesięcy, monotonnego szumu biurowej klimy, dające, może złudne, ale jednak silne poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Stąd ten dziwny niepokój, lęk, bo czasem jest praca, a czasem jej nie ma, a świat dotykają pandemie, wojny i kryzysy. Więc może trzeba napierać więcej, rozwijać się szybciej, mocniej. Jakiś niejasny wyrzut sumienia, że zdarzył mi się chillout day, podczas gdy Marek właśnie w upale opowiada o Minojczykach z Festos. I to chyba tylko tyle.

🏵 W głębi duszy jednak chyba zawsze byłam hipiską, której życie tak się potoczyło, że przez 25 lat pracowała w korpo, stając się korpohipiską.

😊 I mam wrażenie, że tu na Krecie to połączenie się zadziwiająco sprawdza. Po prostu ani korpo, ani hipi, coś pośrodku, czasem tak, czasem siak, czasem trzeba się spiąć w skedżal, czasem zluzować w chill, ot, balans, równowaga, otwartość, uważność, gotowość…

Follow CreteYourLife:

Latest posts from

Leave a Reply