Czy macie takie swoje miejsce, które Was uzdrowi, wytłumaczy co niewyjaśnione, rozsupła co zagmatwane?

Moja psychoterapia to wędrówka, moja kozetka to przestrzeń skąpana w piniach i majeranku, moje lekarstwo – trekingowe buciory.

Dziękuję za stopy, które niosą mnie już tak długo, po kamieniach i skałach, za serce, które tłoczy krew na podejściach, za płuca niestrudzenie pompujące powietrze pachnące solą, tymiankiem i kozimi bobkami. Jestem szczęściarą że to wszystko mam.
Dziś z piechurami obozu wędrownego odwiedziliśmy moje miejsce – sanktuarium. Tyle razy wspinałam się na to wzgórze. Idziemy do Eliasza – mówiłam, – do Białej Kropeczki na szczycie.

Kiedyś w najczarniejszym momencie życia tam właśnie poczułam, że dam radę, że mogę iść dalej. Tam zawsze wszystko się zgadza. Wpisuję się w tę przestrzeń, otulam się nią, oddycham.
Dziś fotki od Eliasza, nieoczywiste, bo niesłoneczne, nieturkusowe. Przejmujące, oniryczne, magiczne…
Macie takie miejsce?

A tu migawki z jesiennego WOW! Wyjątkowego Obozu Wędrownego