
Uwielbiam posezon, kreteński listopad, kiedy wreszcie po nerwowej gorączce lata, upalnym ucisku sezonu nagle wszystko puszcza…

![]()
![]()
Chmury pełzają po niebie piękne i bezwładne, kolczaste zarośla, zamarłe w letniej spiekocie nieśmiało puszczają zielone listki, krzesła i stoły kurzą się ściśnięte w nieładzie w pozamykanych tawernach, plaże dzikie i puste, odpoczywają bezwstydnie, uwolnione od równych szeregów leżaków. I ludzie jakby spokojniejsi oddychają wolniej, celebrując jesienne świeże powietrze łyk za łykiem…

My eksplorujemy bez planu, bez programu, pozwalamy nieść się ścieżce, zapatrzeni we wciąż zmieniający się pejzaż.![]()
![]()
Przesyłamy Wam odrobinę tej atmosfery. Oto obrazki z włóczęgowania po klifach nad Matala.

Leave a Reply