Nareszcie jesień. Nigdy nie sądziłam, że to powiem. Tak, cieszę się jesienią, nawet ucieszyła mnie ostatnia ulewa. Patrzyłam z radością jak strugi deszczu spadają na nasz ogródek, nasze drzewka granatu, stół, przy którym siadaliśmy latem.

Greckie fejsbooki zapełniły się nagle filmikami z deszczem siekącym oliwki i ulice, słowami ulgi, że „nareszcie” i „niech ten deszcz jeszcze chwilę z nami zostanie”. Na grupach kretolubnych odrobina zdziwienia, że w raju też może padać i pytania, co robić, co tu począć z tym deszczem, gdzie uciec.

My wciąż jeszcze w ferworze pracy. Trwa tydzień kobiecy a przed nami jeszcze jesienny obóz wędrowny, ale już czujemy, jak nitki chłodu powoli przenikają rozgrzane powietrze, a na twarzach naszych greckich współpracowników – ulga, w rozmowach – daty zamknięcia tawerny, końca sezonu, o czasie odpoczynku.

Gdzieś między sprzątaniem naszego apartamentu a transferem gości wpadliśmy do małego bistro w Rethymno na pyszne soudzoukakia. Przy stolikach siedziało trochę turystów. Biesiadowali rozluźnieni, rozmawiając po angielsku i francusku. Właściciel roznosił półmiski z daniami żartując i zagadując gości. Ulicą przechodził chłopak – kelner z tawerny na retymnońskim deptaku. Pozdrowili się serdecznie
– Idziesz do „doulitsa”? – zapytał go właściciel bistro. W Polsce pewnie powiedzielibyśmy „Idziesz do pracusi?”
– Tak, jeszcze 3 tygodnie – odpowiedział chłopak. – A ty? Kiedy zamykasz?
– Oby do „parelasi” – właściciel bistro się uśmiechnął.
Parelasi? – powtórzyłam w myślach. – Parada. Parelasi – magiczne słowo, które zakończy ten sezon. Jak co roku 28 października odbędą się parady z okazji narodowego święta Grecji tzw dnia OXI. Jak co roku w okolicach tej daty większość tawern, hoteli, sklepów z pamiątkami itp. zamknie się na zimę.
– Tylko 3 tygodnie – pomachali do siebie przyjaźnie.

W naszej ulubionej kawiarni w Plakias, pytamy właściciela – Nikosa, czy czuje, że jest mniejszy ruch, że powoli sezon się kończy.
– Nie. Jest wciąż mnóstwo turystów – odpowiada. – Teraz jesienią goście są inni, spokojniejsi. Siedzą sobie, rozmawiają, patrzą na fale. Latem potrafili odejść od stolika jeśli kelner nie pojawił się w ciągu 5 minut. Ale w listopadzie nareszcie i ja usiądę na tarasie mojego domu i będę patrzył na morze.
Nikos pracuje non stop, bez dnia wolnego od kwietnia.
Stelios z Triopetry też roześmiany i na pełnym luzie. Zapisuje na serwetce terminy naszych grup na sezon 2026. Uściskiem dłoni potwierdzamy rezerwację terminu, na wypadek gdyby wiatr porwał serwetkę hen nad Morze Libijskie.
– Zamykamy pewnie 26go. Przyjdźcie koniecznie. Na ostatnią kolację.
Przyjdziemy i będziemy świętować.
Tymczasem zachwycam się kształtem chmur i jesiennym światłem, które nakłada na pejzaż ciepły, złoty filtr.
