SKĄD NA KRECIE WODA?

with Brak komentarzy

Czy dzisiejszy temat Was zaciekawi? Nie mam pojęcia, ale zaryzykuję i zaproszę Was do wspólnego zanurzenia się w temat, znów bliski kreteńskim roślinkom, a mianowicie temat: WODA. Oczywiście słodka woda.

Przyznaję, woda i ziemia to moje ulubione żywioły, ale z nich dwóch to właśnie woda zawsze znajdzie sposób by dotrzeć do celu, to woda okrąży głaz, wyżłobi skałę, przesunie kamień, to woda zniknie w ciemnych, czeluściach ziemi, by wypłynąć znów bystrym strumieniem i pomknąć ku morzu.

Dopiero tu na Krecie, tej suchej, gorącej wyspie, poczułam jej siłę i niezłomność. Zachwyca mnie i przeraża równocześnie. Cóż, obecność dzikiej przyrody, zaraz obok, tuż za moimi drzwiami prowadzi mnie ostatnio do poszukiwania metafizycznych znaczeń w obserwowanych zjawiskach i tu przyznam się Wam do czegoś: Lubię sobie wyobrażać, że świątynia wodnego żywiołu znajduje się w wąwozie Kourtalioti. Odwiedzamy ją regularnie latem, wraz z naszymi Gośćmi. Dla mnie ten spacer to rytuał. Idziemy w górę rzeki, czasem klucząc zerodowaną ścieżką, czasem brodząc w wodzie. W zakolach wapiennych klifów, w skalnych uskokach woda tworzy naturalne baseniki, spiętrzenia i kaskady. Mały przedsmak wodnej potęgi. Przy pierwszej okazji zanurzamy się w przejrzystej, lodowatej toni, złaknieni wyrzutu endorfin, nagłego przypływu energii i zdrowia. Słońce suszy kropelki wody na skórze a my podążamy dalej, nie spiesząc się wcale i mocząc się do woli w kolejnych naturalnych basenikach. Mijamy stare platany o odkrytych przez wodę korzeniach, przygięte do toni oleandry, ziemne osuwiska, zwalone głazy, ślady zimowego szaleństwa rzeki, w które teraz jakoś nikt z gości nie chce wierzyć. Zwłaszcza, że widzimy czasem po drodze namioty rozbite w cieniu drzew, nagie pary wylegujące się na skałach, niczym w rajskim ogrodzie. Aż wreszcie docieramy do głównego wodospadu. By go zobaczyć z bliska, trzeba wpłynąć między pionowe klify i na krótką chwilę zanurzyć się w lodowatej wodzie. To niczym inicjacja przed wejściem do głównej świątyni. Lubię obserwować innych ludzi, ich reakcje, gdy docierają przed oblicze wodnego bóstwa. Zwłaszcza, gdy są tu po raz pierwszy. Nikt nie pozostaje obojętny. Jedni krzyczą w euforii, rozbryzgując wodę dłońmi, inni stoją oniemiali, w deszczu kropelek wzburzonych przez ruch wody i wiatr. Czasem bóstwo wodospadu rozpina na wodnych drobinkach idealny łuk tęczy. Wtedy czuję, że jedna z kropel na mokrej twarzy to łza wzruszenia. Latem to jedno z niewielu miejsc na Krecie, gdzie żywioł wody prezentuje się w tak widowiskowy sposób.

Większość wąwozów i rzecznych koryt wysycha. Sucho w Imvros, w Aradenie, w Agiofarango, nawet w Patsos woda znika nagle, niemal z dnia na dzień, gdzieś pod głazami, wieszcząc tym samym pełnię lata. Strumienie w Samarii i Rouvas przemierzają bez pośpiechu dna wąwozów a w nielicznych źródłach na szlaku E4 woda sączy się po kropelce, osaczona przez roje os. Rzeka, która jeszcze na wiosnę wpływała szerokim, głębokim korytem do morza teraz mozolnie, wolną stróżką znaczy drogę przez plażę Preveli.

Zimą natomiast żywioł wody ukazuje swoje szalone, niszczycielskie oblicze. Najbardziej boję się nagłych, obfitych ulew, które zamieniają ulice w błotne rzeki, obrywają ziemne nawisy, zabierają drogi i mosty, niszczą ludzki dobytek. Myślę, że to jedno z największych zaskoczeń dla każdego kto spędza tu pozasezonowe miesiące. Zupełnie nagle, z dnia na dzień pojawiają się strużki wody w rowach na poboczach szutrów, suche przez większą część roku kamienne koryta przy drodze na Ligres wypełniają się strumieniami, przy trasie do Plakias przez wąwóz Kotsifou woda spadająca z pionowych klifów formuje dwa widowiskowe wodospady, a rzeka płynąca przez kanion Preveli po każdej większej ulewie zalewa betonową przeprawę przy tureckim moście.

Już nie chodzimy do wąwozów, to zbyt niebezpieczne. Wrócimy do nich dopiero w maju, gdy wodne bóstwo się uspokoi. Zawsze fascynował mnie fenomen wody na Krecie. Kapryśnej, nieokiełznanej, o różnych obliczach.

Gdzie mieszka woda na Krecie? Gdzie się ukrywa w suche miesiące?

Woda z deszczu i topnienia śniegu praktycznie w ogóle nie utrzymuje się na powierzchni wapiennych skał. Wyparowuje albo spływa nielicznymi rzekami, ale jej duża część rozpoczyna swoje podziemne życie. Lubię wyobrażać sobie wnętrze kreteńskich gór, podziurawione wąskimi, wapiennymi tunelami. To tu mieszka woda, życie dla kreteńskiej fauny i flory. Deszczowa woda rozpuszcza wapienną skałę, wnika głęboko w ciemne i chłodne przestrzenie kotłów, studni, szczelin, drążąc uparcie swój szlak w dół, w kierunku morza. Czasem napotyka na swej drodze warstwę skał twardszych niż wapień. Nie mogąc wniknąć do ich wnętrza, obiera nową strategię i wypływa na powierzchnię, tworząc źródło. Miejsca styku skał o różnej twardości to uskoki, pęknięcia – ślady wypiętrzeń, ruchów górotwórczych, echo tajemnego życia skał, burzliwej historii geologicznej Krety, której też zresztą poświęciłam osobny artykuł.

Ale czy to nie jest niezwykłe, że źródło – symbol początku, powstaje w miejscu spotkania z trudnością, z przeszkodą, która wydaje się nie do przebycia?

Widok wody uwolnionej ze skalnego brzucha czy to w wąwozie Kourtalioti, czy w podziemnych źródłach Glika Nera zawsze przyprawia mnie o gęsią skórkę. Lubię też patrzeć z góry na błękitną wstęgę rzeki Megalopotamos, która po wielu przygodach i meandrach losu w górze wąwozu, wreszcie równym, szerokim strumieniem podąża do morza przez plażę Preveli.

I myślę, że nie ja jedyna odczuwam wobec żywiołu wody tak rozbieżne emocje, zachwyt, wdzięczność, respekt i strach jednocześnie.Pamiętam jak kiedyś robiliśmy krótki filmik o wiosce Patsos. Pokazaliśmy jego pierwszą wersję naszej Marii – babci z tamtejszej tawerny. Była zawiedziona, że nie znalazły się w nim ujęcia z fontanną – ukochanym miejscem, z którym związane jest całe jej życie. To właśnie tu, obok wielkiego platanu, w dawnych wiekach czerpano wodę, tu kobiety prały i plotkowały. Oczywiście uzupełniliśmy filmik o ujęcia wioskowej fontanny, uświadamiając sobie jak ważne jest to miejsce dla mieszkańców wioski. „Witam w naszym raju. Tu mamy najlepszą wodę, prosto z góry Soros, to woda z naszej wioski płynie przez wąwóz św. Antoniego” – zwykł mawiać Vasilis – syn Marii.

Nieraz dziękowaliśmy za kolejną piękną, bezpieczną wędrówkę wąwozem św. Antoniego i odpoczywaliśmy przy świętym źródełku, tym samym, którego od wieków strzeże wszak bóg Hermes – Kranaios.

Fontanny – kraniki z czasów okupacji tureckiej i weneckiej można znaleźć w bardzo wielu wioskach. Często przy kraniku stoi kubek, a na łańcuszku wisi wielka metalowa chochla, by każdy mógł ugasić pragnienie wodą wprost z okolicznych gór, chłodną, bystrą, orzeźwiającą.Gdy usiądziecie w jednej z kafejek na placyku przy fontannie lwich głów w Spili, prawdopodobnie kelner napełni Waszą szklankę wodą wprost z lwiej paszczy, płynącą z wnętrza góry Kedros. Cały region Spili szczyci się znakomitą jakością swojej wody, bogatej w minerały, o stałej temperaturze 13 stopni C przez cały rok.

Nieraz też słyszeliśmy opowieść o szczelinie skalnej w klifie nad Spili, wypełnionej wodą, do której to miał wpaść kiedyś kurczak. Nieszczęśnik, przemierzywszy labirynt krasowych tuneli, pojawił się znów w rzece, płynącej przez Spili. Oczywiście nikt nie wie, gdzie jest ta szczelina a wszyscy ewentualni świadkowie tej historii dawno już pomarli.

Dwukrotnie mieliśmy również szczęście obserwować w Spili i w pobliskiej Mixorouma uroczystości na pamiątkę Klidonas, święta związanego z wodą i ogniem, o korzeniach tkwiących głęboko w starożytności. Tradycja mówi, że 23 czerwca dziewczęta z wioski szły do fontanny, jedna z nich napełniała wodą dzban i w milczeniu, nie bacząc na pokrzykiwania tłumu, stawiała go w centralnym punkcie wioski. Każda z dziewcząt wrzucała do dzbana swój talizman „rizikari”. Dzban obwiązany wstążką i przykryty czerwoną chustą stał w świetle gwiazd przez całą noc a dziewczętom w snach miała ukazać się twarz ich przyszłego wybranka. Następnego dnia wioskowy grajek – poeta improwizował kolejne zwrotki pieśni, pełne przepowiedni i interpretacji dla każdego rizikari wyjętego z dzbana. Młodzi odczytywali miłosną metafizykę wpatrując się w wilgotne oko studni, w fale utworzone przez talizmany wrzucane kolejno do wody.

Tymczasem u nas od tygodnia leje. Nasz dehumidifier (urządzenie odprowadzające wilgoć) pracuje bez ustanku od dwóch dni. Właśnie wylałam z niego już trzeci pojemnik wody. To jest czas wody, która teraz pokazuje szaloną, nieobliczalną naturę, latem dyskretnie schowaną w czeluściach wapiennych skał.

Gdy latem zdarzy Wam się zaczerpnąć wody z wiejskiej fontanny, albo ze strumienia w wąwozie, zatrzymajcie się na chwilę w ciszy, pozwólcie by opowiedziała Wam swoją historię.

Follow CreteYourLife:

Latest posts from

Leave a Reply